Romuald Cudak - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > literatura

Skończyło się zapotrzebowanie na kontestatorów
Szpetni buntownicy

Rozmowa z dr. Romualdem Cudakiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Śląskiego.

- Ponad 20 lat temu napisał pan pracę magisterską o Rafale Wojaczku, legendzie polskiej poezji. Było to wówczas, gdy panowała moda na tego poetę. Od tego czasu jest pan pracownikiem polonistyki na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego. Ma pan okazję na co dzień śledzić upodobania literackie młodych ludzi. Czy istnieje jeszcze coś takiego, jak moda na konkretnych pisarzy?
- Jeśli mówimy o poezji, to trudno jednoznacznie powiedzieć, czy występują takie mody wobec obecnego braku zainteresowania liryką w ogóle. Niemniej jednak od czasu do czasu na zasadzie wybuchu fascynacji takie mody się pojawiają. Najłatwiej to rozpoznać właśnie na studiach polonistycznych, kiedy rozdaje się tematy prac semestralnych czy rocznych. Wówczas, gdy podaje się propozycje konkretnych twórców czy utworów, to przy pewnych nazwiskach przechodzi po sali szmer. Takim wiecznie „szmerowym” nazwiskiem jest właśnie Wojaczek.
- Moda na niego wracała w ostatnich dwudziestu paru latach kilkakrotnie. Ostatnio miały na to wpływ chyba film, kilka książek z jego wierszami oraz opracowania mu poświęcone?
- To racja, ale obecnie jest to już inny Wojaczek niż dziesięć lat temu i jeszcze bardziej odmienny od tego sprzed dwudziestu lat. Wydaje mi się, że ta poezja przechodzi do klasyki. Wojaczek zaczyna być obdzierany z legendy. Młode pokolenia polonistów chyba nawet niewiele wiedzą o jego życiu, co najwyżej przetrwały na zasadzie mitu jakieś elementy skandalizujące, ale nie jest to już ta legenda przeżywana tak, jak dwadzieścia lat temu. Obecnie on fascynuje już przede wszystkim samymi wierszami. Widać to chociażby w pracach semestralnych i rocznych.
- Kilkakrotnie, najmocniej w latach 80., mit Wojaczka został przyćmiony mitem Edwarda Stachury. Czy Sted jest nadal popularny?
- Odnoszę wrażenie, że jest to poeta zapomniany, aczkolwiek wśród wierszy, które ostatnio napłynęły na konkurs Laurów Plateranki w Sosnowcu, dwa są dedykowane Stachurze. Być może przychodzi renesans zainteresowania jego twórczością. To dobrze, ponieważ jest to poeta wart pamięci.
- Był ktoś „pomiędzy” Stachurą i Wojaczkiem, czyli Ryszard Milczewski - Bruno...
- Bardzo szkoda, ale ten poeta w zasadzie nie istnieje w świadomości czytelniczej. Przepadł także wśród krytyków literackich i badaczy, a to przecież są środowiska, które narzucają mody.
- To może, odchodząc od poezji, Marek Hłasko?
- Owszem, ale wyłącznie w stereotypie lekturowym i zgodnie z istniejącymi już wykładniami interpretacyjnymi, co nie jest dobre dla pisarza, który powinien być ciągle odkrywany i na nowo odczytywany.
- Czy z tego wynikałoby, że „Piękni, dwudziestoletni” Hłaski stali się „Szpetnymi czterdziestoletnimi”, jak to pisała Agnieszka Osiecka? W tym przypadku już wręcz sześćdziesięcioletnimi...?
- Chyba można by to tak właśnie ująć.
- Jacy twórcy są zatem w stanie zafascynować młodych czytelników? Może Krzysztof Siwczyk?
- Myślę, że tak właśnie jest. To bardzo młody poeta, a mimo to jego twórczość staje się obecnie nawet częścią rozprawy doktorskiej na filologii polskiej. Kto wie, może to oznacza, że ten model poezji staje się teraz modny?
- Wychodzi zatem na to, że żywi zastępują umarłych?
- Fakt. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje, że twórcy, którzy obrośli legendą, przestali być dla kolejnych pokoleń atrakcyjni. Być może to wielkie przeobrażenia w ostatnich latach wpłynęły na taką właśnie recepcję literatury, iż dawni buntownicy stracili moc oddziaływania na naszą świadomość i pozostają wyłącznie postaciami z listy lektur?

(nieco odmienna wersja w: Dziennik Zachodni, 292/2001)

 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego