Tyszanie nie z tej ziemi link opinie - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

proza


KAG (Katarzyna Grygierczyk)
Każda historia jest ulubiona

Co łączy lekarza pracującego wśród Indian, wybitnego poetę, architekta, który zaprojektował osiedle A, dokumentalistę, który opisał życie Marka Hłaski i Orlę Lwowskie? Otóż, trzy rzeczy co najmniej. Po pierwsze: Tychy. Miasto, w którym się urodzili lub które sami wybrali do życia. Po drugie: metryka. Wszyscy urodzeni przed II wojną światową, którą przeżywali świadomie, już jako dojrzali ludzie. A po trzecie: książka. „Tyszanie nie z tej ziemi" Bogdana Prejsa, wydana właśnie przez Muzeum Miejskie.
To pierwsza od 10 lat tyska książka mikołowskiego dziennikarza i poety. W 1999 roku wydał „ Dawno temu w Starych Tychach. Opowieść o ludziach i mieście w latach 20. i 30. XX wieku" - dziennikarską monografią miasta. Teraz sięga do ludzi, którzy tworzyli jego historię lub po prostu swoją własną. Bo łączy ich jeszcze jedno: niezwykłość losów.
Bohaterami poszczególnych rozdziałów książki jest sześć par, które w 1993 roku odbierały medale za długoletnie pożycie małżeńskie: Stanisława i Stanisław Sierakowscy, Marta i Augustyn Radwańscy, Aniela i Brunon Piechowie, Wanda i Piotr Pietraszkowie, Waleria i Eugeniusz Durajowie, Anna i Antoni Złoteccy oraz 16 indywidualnych postaci: Emilia Duka, Alfons Wieczorek, Stefania Urbanek, Augustyn Dyrda, Paweł Grychtolik, ks. Edmund Szeliga, Tadeusz Teodorowicz-Todorowski, Antoni Czernow, Aleksander Sałacki, Andrzej Czyżewski, Jerzy Taube, Leonard Paszkowski, Stanisław Krzyżaniak, Ryszard Cholewczuk, Grażyna Mordasewicz i Józef Krupiński. Ich historie to zaktualizowane wersje artykułów, które w latach 1993-2007 ukazywały się na łamach tygodnika „Echo” oraz „Dziennika Zachodniego”. Tylko dwa rozdziały są zupełnie nowe (dotyczące Stefanii Urbanek i Pawła Grychtolika).
- Wszystkie opisane w tej książce historie to moje ulubione - twierdzi autor. - Nie potrafiłbym wybrać jednej, wyróżnić jakiegoś bohatera. Należy poznać wszystkich.
Książkę można kupić w Muzeum Miejskim za 15 zł.
12 marca o godz. 16 odbędzie się tam spotkanie z autorem.
(Dziennik Zachodni - Tychy, 8/2009)


Leszek Sobieraj
Życie pisze historię

10 lat temu ukazała się książka „Dawno temu w Starych Tychach” autorstwa Bogdana Prejsa, byłego dziennikarza „Echa” i „Dziennika Zachodniego”, a obecnie redaktora naczelnego „Gazety Mikołowskiej”. Teraz, nakładem Muzeum Miejskiego w Tychach, pojawiła się kolejna jego publikacja - „Tyszanie nie z tej ziemi”.

Czy obecna książka jest kontynuacją pierwszej?
W pewnym sensie tak, bo pierwsza mówiła o Tychach w okresie międzywojennym, a druga jest o ludziach mieszkających tutaj po drugiej wojnie światowej. Głównym kryterium doboru bohaterów „Tyszan nie z tej ziemi” był nie tylko ich wyjątkowy los, ale także fakt, że ich młodość przypadła na lata wojenne. W pewnym momencie musiałem przyjąć jakieś założenie czasowe, a wojna na tyle zmienia ludzkie losy, że wydawała mi się odpowiednim kryterium.
Tytuł „Tyszanie nie z tej ziemi” można rozumieć na kilka sposobów.
To rzeczywiście gra słów. Patrząc metaforycznie - książka poświęcona jest ludziom niezwykłym, a o takich mawia się, że są „nie z tej ziemi”. Z drugiej strony zdecydowana większość moich bohaterów nie urodziła się w Tychach, nie są tyszanami od pokoleń czyli - też nie z tej ziemi.
Bo w Tychach każdy jest skądś…
Tak - każdy jest skądś, a niektórzy… ze Starych Tychów.
Opisałeś losy kolejnego pokolenia tyszan. Czy twoim zdaniem można już mówić o społecznej, kulturowej tożsamości tyszan, jak w przypadku mieszkańców innych śląskich miast?
Nie lubię mówić o tożsamości tyskiej. Kilkakrotnie przy różnych okazjach dyskutowałem o tym z Marią Lipok-Bierwiaczonek, dyrektor Muzeum Miejskiego w Tychach. Jej zdaniem, tożsamość tyska już się wykształciła, a mieszkańcy miasta zapominają, że w większości są przybyszami. W latach 50. czy 60. na pytanie - skąd pochodzisz? - odpowiadali, że z Wrocławia, Poznania, Radomia albo… Bierunia. A dzisiaj jest już kolejne pokolenie, które urodziło się właśnie w Tychach. To są dzieci i wnuki przybyszów z Polski. One myślą i czują inaczej, i na pewno bardziej niż ich dziadkowie czy rodzice związani są z miastem. Dla niektórych znakiem tożsamości jest np. GKS Tychy, mecze hokejowe czy piłkarskie pod jednym „szyldem” albo zakupy w tyskim markecie „Azet”. Jednak nie wiem, czy na wykształcenie się tożsamości wystarczy 50, czy potrzeba 500 lat.
Książkę „Tyszanie nie z tej ziemi” rozpoczyna rozdział „Siedem wspaniałych” o małżeńskich parach, które w 1993 roku obchodziły 50-lecie pożycia małżeńskiego. Dlaczego są to pary właśnie z 1993 roku?
Wówczas od roku pracowałem jako dziennikarz i mój szef posłał mnie do urzędu stanu cywilnego, żeby napisać o tym, jak małżonkowie dostają medale i porozmawiać z każdą z par. Pamiętam, że byłem wówczas trochę zły na niego, bo temat nie wydawał mi się ciekawy. Zastanawiałem się, o czym będę rozmawiał z siedmioma parami starszych ludzi. Co to za wyzwanie dla młodego reportera napisać siedem podobnych, jeśli nie identycznych historii? Jednak dziś muszę przyznać, że te rozmowy wręcz zmieniły mnie jako dziennikarza. Każda historia okazała się na swój sposób fascynująca i każda inna. Wtedy zrozumiałem, że dziennikarstwo polega na rozmowach z ludźmi, także ze zwykłymi, nie tylko z gwiazdami, artystami, sportowcami. I nabrałem do swoich rozmówców większego szacunku. Ten pierwszy rozdział książki sam się spuentował. Zwróć uwagę - było siedem par, ale opowieści jest sześć. Kiedy rozmawiałem z tymi osobami, teksty sukcesywnie ukazywały się na łamach „Echa”, więc kolejni rozmówcy już wiedzieli, że do nich zawitam. Kiedy poszedłem do ostatniej pary, pani uchyliła tylko drzwi i powiedziała, że małżonkowie nie chcą ze mną rozmawiać. „To było nasze życie” - usłyszałem… Fakt, że ktoś nie chce opowiadać o swoim życiu, też o czym świadczy, a każdy rzecz jasna ma do tego prawo.
Jak mówisz - każda opisana w książce historia jest niezwykła. Która zrobiła na tobie największe wrażenie?
Nie chcę ich tak klasyfikować. Mogę powiedzieć np. o najzabawniejszym spotkaniu. A jest ono związane z osobą prof. Tadeusza Teodorowicza-Todorowskiego. Pojechałem po niego, do Gliwic, gdzie mieszkał, w 1995 roku, by mnie oprowadził po Tychach. Znakomity architekt, urbanista (projektował m.in. osiedle A), ale też malarz, poeta, fotografik, poliglota zgodził się chętnie, jednak kiedy zorientował się, że mamy jechać moim maluchem, bo takim pojazdem wtedy dysponowałem, był przerażony. Po kilku minutach jazdy zaczął… śpiewać. Jak mi potem powiedział - lubi śpiewać, ale ja przypuszczam, że on w maluchu śpiewał nie dlatego, że lubi, ale ze strachu. Do Gliwic wracaliśmy już służbowym renaultem i teraz ja miałem ochotę śpiewać - też ze strachu, żeby czegoś nie uszkodzić. Było to wyjątkowe spotkanie z wyjątkowym człowiekiem, który w wieku niemal 90 lat uczył się esperanto, twierdząc, iż to język przyszłości, a także wymyślił metodę samoleczenia – Aku–TA-TE-TO, polegającą… na umiejętnym drapaniu się szczotką po plecach.
Były opowieści wesołe, ale i tragiczne, jak Antoniego Czernowa czy Ryszarda Cholewczuka. Pierwszy, jako 10-letni chłopiec, był świadkiem śmierci swojej mamy, bestialsko zamordowanej przez Rosjan; drugiemu Ukraińcy zastrzelili matkę, siostrę i brata. Świadkowie zdarzenia opowiedzieli mu potem, że w rozumieniu zabójców był to z ich strony akt łaski, bo innych Polaków po prostu zarąbali siekierą. Takie opowieści dla nikogo nie będą obojętne, o nich się pamięta, tkwią w nas.
Będzie ciąg dalszy, trzeci tom opowieści o tyszanach?
Trudno powiedzieć, bo nie pracuję już w Tychach, ale niczego wykluczyć nie można. Ludzi nie z tej ziemi w Tychach nie brakuje. Sam wolałbym, żeby ta książka miała nie sto, a tysiąc stron.
(Twoje Tychy, 24 lutego 2009)


Jarosław Jędrysik
Ludzie nie z tej ziemi

Bogdan Prejs napisał drugą książkę o Tychach. „Tyszanie nie z tej ziemi" to zbiór szkiców
o ludziach nietuzinkowych - Ślązakach, którzy z miastem związani są od pokoleń oraz tych, którzy przybyli do niego ze wschodnich rubieży dawnej Rzeczpospolitej.
Bogdan Prejs jest mikołowianinem, redaktorem naczelnym Gazety Mikołowskiej. Jednak przez wiele lat zawodowo związany był z Tychami, pracując w redakcjach tygodnika Echo, a potem tyskiego oddziału Dziennika Zachodniego. B. Prejs jest też autorem kilku arkuszy poetyckich, m.in. „Podręczny słownik wyrażeń nieparlamentarnych”, „error: życie zacina się po czterdziestce” oraz książek („Mały przechodnik po Górnym Śląsku”, „Subkultury młodzieżowe. Bunt nie przemija”).
W 1999 r. wydał „Dawno temu w Starych Tychach. Opowieść o ludziach i mieście w latach 20. i 30. XX wieku”. Najnowsza publikacja jest kontynuacją tej pracy (bazuje na artykułach, które w latach 1993-2007 Prejs opublikował w Echu i DZ). Autor przybliża nam bowiem sylwetki tyszan, których wspomnienia sięgają bolesnych lat II wojny światowej (losy wcielonych do Wehrmachtu i zmuszanych do pracy na rzecz Niemców mieszają się z okrutnymi przypadkami wysiedlonych do sowieckich łagrów) oraz czasów powojennej rozbudowy miasta. Nie zawsze są to osoby znane. Jak różne bywały losy tyszan, Prejs ukazuje na przykładzie 6 par, które w 1993 r. otrzymały medale za długoletnie pożycie małżeńskie. Sierakowskich, Radwańskich, Piechów, Pietraszków, Durajów i Złoteckich łączy w zasadzie tylko to, że związali się z Tychami, a różni pochodzenie, młodość spędzona w innych miejscach i wojenne losy.
„Tyszanie nie z tej ziemi" to także zarysy biografii m.in. Alfonsa Wieczorka - malarza, syna przedwojennego naczelnika gminy; Stefanii Urbanek - potomkini patriotycznego rodu Krzyżowskich, żołnierzy i powstańców śląskich; Augustyna Dyrdy - rzeźbiarza; Pawła Grychtolika - górnika, nauczyciela i pasjonata historii Tychów; ks. Edmunda Szeligi - misjonarza w Peru; Tadeusza Teodorowicza-Todorowskiego - projektanta osiedla A i poety; Andrzeja Czyżewskiego - architekta, autora fotograficznej dokumentacji rozbudowy miasta, kuzyna pisarza Marka Hłaski (A. Czyżewski jest autorem jego biografii); Aleksandra Sałackiego - wojskowego, obrońcy Lwowa w 1918 r.; Antoniego Czernowa - architekta, którego rodziców zamordowali Sowieci i Stanisława Krzyżaniaka - poety, który choć całą wojnę spędził w niemieckich obozach jenieckich, otrzymał medal za działania na rzecz pojednania polsko-niemieckiego.
Książkę wydało Muzeum Miejskie. Ukazała się w 75. rocznicę nadania Tychom praw gminy miejskiej.
(Echo, 8/2009)


Bogdan Widera
Krótko o książkach

Zwrot ,,nie z tej ziemi” kojarzy się z niezwykłością, wyjątkowością, uznaniem dla jakiegoś osiągnięcia. Ale ta książka nie jest leksykonem wybitnych tyszan. Nie jest też, bo i tak można ten tytuł odczytywać, rejestrem ludzi zasłużonych, którzy do tego rozbudowanego po wojnie miasta przybyli i z czasem tyszanami stali się z wyboru. Prejs, dziennikarz, więcej – reporter (współpracujący także z naszym miesięcznikiem) zebrał w swojej książce przejmujące historie ludzi, którzy przeżyli piekło II wojny światowej i w jakiś sposób związali się z Tychami. Są wśród nich „sławy” - choćby budowniczy kościołów i rzeźbiarz Antoni Czernow, czy nieżyjący poeta - górnik Józef Krupiński, ale są też tzw. „zwykli ludzie”, których losy mogłyby się stać filmowymi scenariuszami, tak są dramatyczne i przejmujące. Świetna, reporterska robota, jednocześnie zaś cenny dokument żywej historii Tychów, które prawa miejskie uzyskały 75 lat temu. Marzy mi się, żeby podobnej publikacji doczekały się moje Katowice.
(Śląsk, 3/2009)


Jolanta Pierończyk
Z życia wzięte

- Te rozmowy zmieniły mnie jako dziennikarza. Nie myślałem, że opowiadanie o życiu może być tak fascynujące - przyznał Bogdan Prejs, autor świeżo wydanej książki pt. „Tyszanie nie z tej ziemi”.
Tytuł jest grą słów. Chodzi bowiem zarówno o tyszan, którzy urodzili się i wychowali poza Tychami, jak i o ludzi niezwykłych, wyjątkowych.
Część z nich to ludzie znani, jak prof. Tadeusz Teodorowicz-Todorowski, twórca osiedla A w Tychach, major Aleksander Sałacki – Orlę Lwowskie, rzeźbiarz Augustyn Dyrda, twórca m. in. Żyrafy, architekt Antoni Czernow – projektant wielu kościołów czy architekt Andrzej Czyżewski, jedyny kuzyn Marka Hłaski.
Z wieloma osobami autor (wieloletni dziennikarz „Polski – Dziennika Zachodniego”) zetknął się przypadkiem, nie myśląc, że cokolwiek ciekawego mają do powiedzenia. Książka zaczyna się właśnie od takiego przypadkowego spotkania podczas corocznego odznaczania medalem z różyczką par małżeńskich, które przeżyły z sobą 50 lat. Był marzec 1993. Wyróżnienia za wspólnie spędzone pół wieku w tyskim USC odbierało siedem par. Rozdział im poświęcony autor zatytułował „Siedem wspaniałych”, choć tylko sześć z nich zdecydowało się opowiedzieć dziennikarzowi swoje historie. Byli to: Stanisława i Stanisław Sierakowscy, Maria i Augustyn Radwańscy, Aniela i Brunon Piechowie, Wanda i Piotr Pietraszkowie, Waleria i Eugeniusz Durajowie, Anna i Antoni Złoteccy. Wielu z nich już nie żyje. Na kartach książki Prejsa pozostaną na zawsze.
Pozostali bohaterowie to ludzie, o których Bogdan Prejs - jako dziennikarz - wiedział, że są niezwykli. Jak Emilia Duka, żona… świętego Piotra, czyli Józefa Duki, który w latach 1965-1983 grał tę postać w misteriach Męki Pańskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Jak Alfons Wieczorek, syn przedwojennego burmistrza Tychów. Jak Stefania Urbanek, córka Franciszka Krzyżowskiego, jednego z rodzeństwa Krzyżowskich wsławionego udziałem w powstaniach śląskich. Jak Paweł Grychtolik, pasjonat historii, z którego mieszkania Rosjanie zabili ostatnich Niemców docierających w styczniu 1945 do Tychów. Jak ks. Edmund Szeliga, który od Indian nauczył się leczyć ziołami, a nade wszystko poznał świętą roślinę Inków na raka. Jak Jerzy Taube, który po Powstaniu Warszawskim znalazł swoje nazwisko na tablicy… poległych. Jak Stanisław Krzyżaniak, pisarz, który z rąk Niemców stracił siostrę i szwagra. Jak… Jak… Wszyscy bohaterowie książki złożyli się na „zbiorowy portret miasta, które po r. 1950 stało się (…) małą ojczyzną [dla wielu - red.] budowaną ze skrawków różnych ojczyzn, początkowo porozrzucanych, ale po latach dopasowanych już do siebie jak komplet puzzli (…)”.
(Dziennik Zachodni - Tychy, 12/2009)

 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego