Menu główne:
- Jeżeli upuszczona w kościele paczka prezerwatyw potrafi zdekonstruować obcowanie z Bogiem, to co z niego za Bóg? - zdaje się pytać bohater wierszy z nowego tomu Bogdana Prejsa.
Rano spoglądamy na nasze dzieci dziwiąc się, że nagle stały się dorosłe; wieczorem siadamy przed ekranem komputera, by upewnić się, że świat nadal istnieje. Istnieje, ale jest tak ulotny i pozbawiony znaczenia, że przechodzimy przez życie prawie tego nie zauważając.
W świecie tych wierszy odnalazłem się natychmiast. Bo jest to po prostu mój świat.
I nie tylko mój: nas wszystkich, zaplątanych gdzieś między zdawkowością codziennego życia, a tęsknotą za nadającą mu sens metafizyką.
I gdzieś pomiędzy młodością, która choć powinna się wreszcie skończyć, to jakoś zupełnie nie chce; i starością, która nieuchronnie nadchodzi, ale nie potrafimy odnaleźć się w jej kształcie.
(wstęp do tomiku ce ha)
Grzegorz Hajkowski
zapełnia kartkę koślawymi literkami:
EMI MAMA TATA SRCE
- co napisałaś córuniu?
- że was kocham
Historycznoliterackie szkiełko zalecałoby spojrzeć na omawiany tu fenomen jak na kolejny punkt ciągu, którego centralnym motywem stało się doświadczenie zawstydzenia. Zawstydzenia - dodajmy - bezpiecznego; wynikającego z intensywnej, nasyconej lekcji moralnej lub procesu wychowania ożywiającego radość z istnienia nadrzędnego ładu. Dziecko wie lepiej i więcej niż rodzic, a nawet dorosły patrzący z troską na tych dwoje. Jeśli nie będziecie jako te dziatki… - poprzedza poważny wykład Pan Jezus - nie poznacie tej, która was wyzwoli. Jak rozumieć te słowa?, czy wyłącznie metaforycznie? A może jest to opis sytuacji bezpiecznej, wystarczająco umownej, naznaczonej obecnością zrywających z powagą konwencji? Przypuszczam, że od przyjęcia właściwej możliwości zależeć będzie skuteczność tego tekstu jako „kompetentnej” wypowiedzi poetyckiej. Tak, tylko cóż może znaczyć owa kompetencja?, jak szerokim zarządza terytorium? i czy po przekroczeniu granicy znajdziemy się od razu w strefie z innymi przeciw niej sprzymierzonej? A może jednak istnieje w szerokim pasie przygranicznym umielibyśmy określić dominium bezpiecznej pośredniości, wyniosły pasaż przebiegający pomiędzy poetyckim: widzę i daję wyraz temu, na co patrzę a zgoła niepoetyckim: posłuchaj/posłuchajcie, co wczoraj, przed tygodniem lub kiedyś tam padło z ust mojego dziecka. Ktoś być może stwierdzi, że widzieć i dawać wyraz stokroć łatwiej, niż przedzierać się przez ten świat w roli mniej lub bardziej eleganckiego chwalipięty. Czyżby? Ta druga sytuacja wymaga wszak czujności ustawionego głosu, którym można by rozsadzić niepokój dygoczącej na falach zmęczonego powietrza giełdy pagonów i baretek albo ponurej spacji wiszącej nad czołami uczestników rozmowy. Dzieckiem, a ściślej tym, co powiedziało lub mogłoby powiedzieć, manipulował już pierwszy udokumentowany prześwit literatury. Tradycja proponuje dziecięce hasła otaczać cudzysłowem, przydawać im rangę rzekomego sądu, autonomicznej, wyizolowanej śmieszności. Przez chwilę i w tym wierszu, w tekście wchodzącym w dialog z powstałym przed ponad półwiekiem utworem Tadeusza Różewicza pt.: „Udało się”, w sukurs przyjść zechciało „liturgiczne” potwierdzenie zwyczaju bezkarnego nabijania się z młodszych. Zanosiło się na to, lecz się nie zaniosło. U Różewicza roczny Janek, który chodząc od jakiegoś czasu na czworakach (jeśli dorosły znajdzie się na czworakach znaczyć to będzie, że upadł), nagle podnosi głowę i staje o własnych siłach. Fakt ten nie bez satysfakcji notuje ojciec zajęty zapewne czym innym. Oto stara ludzkość w osobie rocznego Janka podjęła kolejny raz udaną próbę. Wiersz Prejsa potwierdza siłę obecnego u Różewicza aktu założycielskiego. Potwierdza rezolutną odpowiedzią Emilki, dla której uczucie równające się życiu, toczy się poza normą; jakąkolwiek normą, na przykład ortograficzną.
A co na owym potknięciu Emilki zyskać może ojciec - poeta? Jaką korzyść mieć będą ojcowie - czytelnicy? Mieć będziemy - zapewniam - same korzyści i zyski. Gdy z sylaby powstanie zestrój spółgłosek, gdy zamiast: „serca” otrzymamy: SRCE znaczyć to będzie, że wybiła właściwa godzina, godzina powrotu do tego, co ważne, do czego nieuchronnie prowadzi uczucie: pierwotne i czyste.
wiersztygodnia.blog.onet.pl
Bogdan Prejs długo kazał czekać na swoje nowe wiersze. Co prawda w 2009 roku ukazał się jego tomik „sms do ludożerców”, ale był jedynie wyborem z jego wcześniejszej twórczości, swoistym the best of. Tym razem, nakładem Instytutu Mikołowskiego, mamy okazję obcować z najnowszym tomem poety, który kryje się pod enigmatycznym tytułem „ce ha”.
Poza religią, dwa wielkie tematy zdają się zajmować poetę: relacje męsko-damskie oraz internet z telewizją. O ile pisząc o związkach Prejs zdaje się - jak w wierszu „ślubna fotografia”, w którym podmiot liryczny na podstawie obserwacji zachowania zakochanej pary wieści szybki koniec ich namiętności i wzajemne znudzenie - odwoływać do bogatego życiowego doświadczenie swojego pokolenia, o tyle pisząc o internecie nie jest przekonywający.
Panie Bogdanie, Rafał Wojaczek siedzi dziś na fejsie, a nie naszej-klasie (jakby co to na nk.pl), a program Tomasza Lisa nie jest emitowany w niedzielę. Myślę, że jednak Bogdan Prejs zdaje sobie z tego sprawę, jesteśmy przecież znajomymi na facebooku.
Prawdą jest, że młodość jest bezkompromisowa i bardzo wierzy w swoje umiejętności. I wtedy rzeczywiście jest łatwiej. Z biegiem lat coraz bardziej czuje się ciężar odpowiedzialności za słowo i wtedy jest trudniej. Ale ja nie do końca podpisałbym się pod tym, co mówił Stasiuk.
(Dziennik Zachodni – Mikołów, 11/2012)
Edyta Antoniak - Kiedos
Ce ha to fonetyczna realizacja litery „ch", ale też wyraźne nawiązanie do wiersza wszyscy jesteśmy chrystusami, gdzie puenta utworu to parafraza ostawionego fragmentu Spieszmy się ks. Jana Twardowskiego. Prejs po wieczorze autorskim mikołowskiego poety Marcina Biesa radzi - „spieszmy się kochać artystów/ tak szybko schodzą”. Owo zejście artysty rodzi pytanie, czy sława i wielkość pośmiertna rośnie wprost proporcjonalnie do wypitego za życia alkoholu? O jedno piwo za dużo, a filozofia czy teologia nie robią przecież ,,większego wrażenia”.
Najnowsza książka Bogdana Prejsa to zbiór tekstów na pozór żartobliwych, czasem kpiarskich, czasem ironicznych, ale wywołujących żywą reakcję odbiorców, czego mogłam doświadczyć podczas jednego ze spotkań poetyckich. Opatrzony mottem z Marka Hłaski tom jest wciągającą opowieścią, w której nie sposób oddzielić życiopisania od celowej kreacji. Słowa, które wypowiedział jeden z bohaterów Opowiem wam o Esther są bowiem sugestią, że jeśli życie jest szare, to choć w swych opowieściach trzeba przywdziewać pióra kolorowego ptaka. Ten ptak nigdy jednak nie jest beztroski, duszą go codzienne obowiązki, schemat ojca rodziny czy wiek. Bohater kolejnych wierszy Prejsa stara się przerywać szarość, gdy mowa o towarzyskich spotkaniach, gorących dyskusjach albo nawet o drobnych skojarzeniach. W Ce ha znajdziemy środowiskowe anegdoty, przeczytamy m.in. o lodówce Baczewskiego, w której cebula obok ryzy papieru zapewnia, że wiersze nie są „za wesołe”; albo o Genowefie (najpewniej Jakubowskiej-Fijałkowskiej), która dylemat zabić się czy zapić się rozwiązuje stwierdzeniem - lepiej się zabij / (...) / - to mniej boli. W zwykłym życiu nie potrzeba jednak nawet alkoholu, by obserwować, jak bardzo żywimy się pozorami, gdy z ulgą po „odbębnionej” kolędzie można włączyć telewizor, albo gdy w czasie mszy wypada z torebki - zabroniona przez kościół - prezerwatywa.
Bogdan Prejs tropi absurdy Polski unijnej (martwe dusze (eurowybory 2009)), Polski-katolickiej (ofiarowanie), Polski uwikłanej w historię czy raczej owładniętej histerią (najnowsza histeria polski). Media tworzą płytką rzeczywistość, która wyjaławia emocje, redukuje potrzeby duchowe i profanuje świętości. Trzeba powiedzieć temu „nie” choćby na murach. Poeta układa ze swych obserwacji oraz przeżyć anegdoty czy może raczej fraszki współczesne i „sobie pisze/ a murom”, by tym razem sparafrazować utwór „Muza” Jana Kochanowskiego. Ojciec poezji polskiej wyrażał we wspomnianym tekście przekonanie, że pisze dla siebie, ale kiedyś dostąpi wiecznej sławy. Prejs pyta przekornie w tytule cytowanego wiersza dlaczego nigdy nie zostanę wielkim poetą? (rozterki grafficiarza) i sam wymienia, jak wiele kwestii się na to składa. Tyle tylko, że żadna z nich nie brzmi wiarygodnie, bo przecież jeszcze nie padło ostatnie słowo. Autoironia Prejsa czasem zbyt mocno przygniata liryzm, który chciałby wreszcie odkryć własne karty. Dopóki „swoje życie zapisujesz/ ołówkiem”, dopóty „czas posuwa nas/ bez wzajemności" - chciałoby się odpowiedzieć, cytując wiersze z Ce ha. Więcej odwagi do pisania atramentem i mówienia własnym głosem.
(Nowe Zagłębie, 3/2012)
rafał wojaczek miał w rocznicę swych 63 urodzin
dokładnie 398 znajomych
[…]
ani słowa nie przysłał za to edward stachura
no tak
gdy się ma 1483 znajomych
trudno pamiętać o wszystkich
ale andrzejowi bursie (23 znajomych)
na profil się wpisał
[…]
- co u ciebie? - pyta na portalu
nasza-klasa jurek. nie widzieliśmy się ze sto lat.
- nic nowego - odpowiadam. - budzę się co rano.
wyję. jadę do pracy. wyję. później osiem godzin
wyję w środku. wracam do domu. wyję. wypijam
pięć piw. wieczorem wyję trochę ciszej
bo dzieci już śpią. a u ciebie?
[…]
- ono jest dowodem na poczucie humoru
pana boga - stwierdza ksiądz piekło odpowiadając
na pytanie czy jego nazwisko nie przeszkadza mu
w wypełnianiu duszpasterskiej posługi
otrzymany od niego święty obrazek
martyna zabiera do swego pokoju
karol odkłada na półkę
a emi wkleja swój do zeszytu
jola gasi świece
chowa krzyż do szafki
składa w kostkę biały obrus
Wiersze Prejsa napisane jakby pomiędzy komunikatem innego poety, Marcina Biesa, „że pan jezus umarł”, lecz „na nikim nie zrobiło to/ większego wrażenia” (wszyscy jesteśmy chrystusami) a równie popkulturowym jak wszelakie emanacje antyklerykałów religijnym plakatem z napisem „Jezus żyje”, zawierają też migawki z życia mikołowskiej bohemy poetyckiej: autor smsa do ludożerców nie waha się cytować dosłownie autentycznych wypowiedzi i zdarzeń, nie ukrywa też imion swych kolegów po piórze. W ten sposób i także własnym nihilizmem izoluje swój ból istnienia od patosu, aby fałszywymi nutami nie zniekształcał tej rozpaczliwej próby ocalania wartości. Jednak lektura biograficzna, ciekawostkowa nie wyczerpuje do końca tej poezji; poeta pisze o sobie, jak każdy poeta. Pisze o nas, bo o kim do diaska miałby pisać? Gdy liryczne ja nie ma nic za sobą, ani nic przed sobą, tylko wszystko obok?
(Migotania. Gazeta literacka, 2/2012)
Biblioteka analiz
Który to już interesujący zbiór wierszy wydany przez Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka? Jak wiadomo, Instytut Mikołowski nie tylko krzewi wiedzę o życiu i twórczości Rafała Wojaczka, organizuje doroczny konkurs poetycki jego imienia, organizuje liczne spotkania literackie, ale także wydaje magazyn pod wielce oryginalnym tytułem „Arkadia. Pismo katastroficzne” oraz książki. Na liście autorów Instytutu Mikołowskiego znajdują się poetki i poeci, tacy jak: Marzena Broda, Genowefa Jakubowska-Fijałkowska, Samantha Kitsch, Roman Kaźmierski, Janusz Kotara, Krzysztof Lisowski, Jerzy Suchanek. A przecież nie sposób nie wspomnieć, że Instytut Mikołowski wydał również cykl tomów poetyckich Witolda Wirpszy (1918-1995).
Jedną z najnowszych książek tej oficyny jest tom wierszy „ce ha” Bogdana Prejsa. Autora znam z łamów różnych pism literackich od połowy lat osiemdziesiątych. Ma on na swoim koncie kilka ciekawych zbiorów wierszy, takich jak „Widok z mojego okna”, „Podręczny słownik wyrażeń nieparlamentarnych”, „Tylko wybrańcy rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą”, a także prozatorskich „Mały przechodnik po Górnym Śląsku” i „Dawno temu w Starych Tychach”, nie mówiąc już o leksykonie „Subkultury młodzieżowe. Bunt nie przemija”. Od lat pracuje Prejs w zawodzie dziennikarskim, ostatnio jako redaktor naczelny „Gazety Mikołowskiej”, ale jak się wiersze pisze, nie zapomniał. Polszczyzna jego wierszy to polszczyzna jak najbardziej współczesna, nowoczesna i ponowoczesna, polszczyzna naszych coraz częściej pospiesznych i coraz krótszych rozmów.
Językowy autentyzm, by nie powiedzieć, że językowy naturalizm, jest największą siłą poezji Bogdana Prejsa.
www.biblioteka-analiz.pl/recenzje/ce-ha_7011.html
Prejs często obraca się w kręgu jak najbardziej prozaicznej codzienności, wzorem innych poetów śląskich przekuwając bodźce dostarczane przez tzw. „zwykłe życie” w materię poetycką. Przyjęcie takiej właśnie, a nie innej strategii kryje za sobą wiele niebezpieczeństw. Najważniejszym z nich wydaje się być popadnięcie w dosyć wtórną publicystykę i niestety można zauważyć w tomiku utwory, które grzęzną w mieliźnie doraźności i jednoznacznego przesłania (np. wyżywający się na telewizji program na niedzielę, czy też nieco jednowymiarowe ofiarowanie). Z drugiej strony, znajdujemy na kartach ce ha utwory mocne, pozbawione wyżej wymienionych wad, trafne i zapadające w pamięć. Oto jeden z nich:
wyję w środku. wracam do domu. wyję. wypijam
pięć piw. wieczorem wyję trochę ciszej
bo dzieci już śpią. a u ciebie?
(ce ha, str. 18)
a młodsze ignorują
mój chroniczny katar
w starszych kobietach wzbudza współczucie
młodsze patrzą z niesmakiem gdy smarkam w chusteczkę
którą te starsze chętnie same by mi podsunęły (…)
(ce ha, str. 22)
zapełnia kartkę koślawymi literkami
- bocian leci
- ciekawe
kogo niesie
- pole
ciał…
(ce ha, str. 12)
Sielski obrazek za pomocą gry językowej zamienia się w jego przeciwieństwo. Utwór ten może być pewnym potwierdzeniem sprawności warsztatowej twórcy oraz świadectwem jego żywego zainteresowania się materią języka. Obszar eksploracji Prejsa wykracza jednak daleko poza błyskotliwe, lingwistyczne łamigłówki Przyjrzyjmy się innej odsłonie poezji mikołowskiego literata:
niż nie być w ogóle - mówi ewa
tylko vice versa - zauważam
napełniają wodą kotły.
Światopogląd podmiotu lirycznego wierszy ce ha to najczęściej światopogląd doświadczonego, kilkudziesięcioletniego intelektualisty, osoby aktywnej w środowisku literackim. Wziąwszy powyższe pod uwagę, nie powinno dziwić, iż niektóre z utworów odnoszą się do innych współczesnych poetów. Czasami autor poświęca im cały wiersz (np. lodówka baczewskiego, anegdotyczna przypowiastka, korespondująca w tytule z tytułem debiutanckiego tomiku pochodzącego z Zawiercia twórcy). Czasem nawiązanie jest o wiele bardziej subtelne, przybiera ono formę aluzji, vide nawiązanie do tytułu tomiku Roberta Rybickiego w nieco hermetycznym strachy przy harnasiu (tylko my oboje wiemy o co chodzi, prawda?). To, co otrzymujemy na przestrzeni trzydziestu siedmiu tworów zawartych w tomiku to przekrój pewnej umysłowości, umysłowości celnie opisującej zastaną przed podmiot liryczny rzeczywistość. Jest to niewątpliwie światopogląd trzeźwy, świecki (kościołowi jako instytucji dostaje się na łamach ce ha nie raz) oraz świadomy istniejącej sytuacji egzystencjalnej i radzący sobie z nią właśnie za pomocą poezji.
Prejs sprawdza się równie dobrze w rozbudowanych, nieco narracyjnych formach, jak i w utworach krótkich, bazujących na błyskotliwości puenty. Jako przykład można podać jeden z nich:
na zamarzniętej szybie napisałem
chuchnąłem na nią kilka razy
i już mnie nie było
http://szafa.kwartalnik.eu/45/htm/krytyka/derda.html
Weźmy na przykład tekst otwierający - w którym Genowefa uspokaja peela, narzekającego na ziąb i rachunek z gazowni, że ma być cieplej/ ale to przejebane dla niedźwiedzi polarnych. Przemyślenie cokolwiek trafne, ale – jak mi się zdawało – potrzeba nazbyt dużo dobrej woli, by traktować ten tekst jako coś więcej niż sympatyczną i zabawną ciekawostkę. Może zresztą niesłusznie, bo temat jest poważny, jedynie opowiedziany w knajpiano-anegdotycznym stylu. Może też o to właśnie chodzi - o relatywizm, który w jednym momencie każe traktować śmierć poważnie, a w drugim jako żart. Jak w tekście zaczynającym się od słów:
gdy kibole wisły i cracovii potłukli się pałami
To, czy ce ha jest bardziej zbiorem wierszy, anegdotek czy rozterek grafficiarza (swoją drogą, wiersz o tym tytule jest świetny), jest być może kwestią drugorzędną. Być może momentami Prejs - bądź redaktor - pozwolił sobie na nieco za dużo (o ile - mimo tego co powiedziałem wyżej - rozumiem zasadność większości tekstów, to chyba można było sobie darować takie „bp” /mogę się zabić; wolę się zapić//- lepiej się zabij - radzi genowefa - to mniej boli). Z drugiej strony, nie ma konieczności by - nawet w kontekście literatury - żart musiał być czymś więcej niż żartem. Brak zadęcia zdecydowanie jest zaletą pisania Bogdana Prejsa. Poza tym, jak już mówiłem, całość tworzy niezłą książkę, z paroma naprawdę mocnymi punktami („rozterki grafficiarza”, „przed kompem głęboka noc”, „program na niedzielę”, „martwe dusze”). Ostatecznie więc całkiem sporo przyjemności czytania.
poecipogodzinach.blogspot.com/2012/11/rozterki-grafficiarza-bohdan-prejs-ce-ha.html
Czy nie jest tak, że poeci z pokolenia „bruLionu” mają kłopot ze swoją zaawansowaną dorosłością, bo debiutując, nie mieli jej w planach? (…)
Nadrzędną kategorią, w perspektywie której należałoby mówić o nowych wierszach autora smsa do ludożerców, jest - moim zdaniem - kategoria, nazwana na potrzeby tej noty kategorią „pomiędzy”. Utwory z ce ha szukają dla siebie miejsca pomiędzy wzniosłością a śmiesznością (por. „ofiarowanie”, „odwiedziny”, „najnowsza histeria polski”), wiekiem dojrzałym a młodością niemal niezauważalnie przechodzącymi w starość (por. ***, przekonany że nie wygląda na swoje lata…, „starsze kobiety mnie kochają a młodsze ignorują”, „american beauty…”), czy w końcu metafizyką a codziennością (por. wspomniane już „ofiarowanie” i „odwiedziny”, ale także *** - nie płakałem po papieżu - mówi waldek…, znakomite „oddechy do dechy” oraz *** rano znowu umarłem… ze znakomitą puentą: „to się staje nużące. powtarzalność śmierci. rutyna zmartwychwstania”).
Na kartach ce ha Prejs nie jest poetą sam dla siebie. Otacza się rodziną i przyjaciółmi (obecnymi w tych wierszach na równych prawach z autorem), którzy bywają przywoływani niekiedy po imieniu, a niekiedy po imieniu i nazwisku, co jeszcze bardziej te wiersze uwiarygodnia i usprawiedliwia ich mocno eksploatowaną dialogowość. Można miejscami odnieść wrażenie, że tomik ten jest swego rodzaju „darem przyjaźni”, z którego czytelnik nie uczestniczący w życiu mikołowskiego środowiska literackiego nie wyczyta wielu ukrytych w nim treści (por. „strachy przy harnasiu” z podtytułem „tylko my oboje wiemy o co chodzi. prawda?”).
Jednym z najlepszych dla mnie utworów tomiku, jednocześnie oddającym w dużej mierze poetykę Prejsa, pozostaje wspominany wyżej wiersz pt. „oddechy do dechy”: „na zamarzniętej szybie napisałem/ - jestem// chuchnąłem na nią kilka razy// i już mnie nie było”.
Po ce ha z całą pewnością warto sięgnąć choćby dlatego, że są to wiersze dobrze napisane, miejscami zabawne, podszyte jednak wszechobecną gorzką ironią i mówiące o czymś konkretnym, co bywa ostatnio coraz rzadsze. Nawet jeśli książka Prejsa okaże się jedynie napisem na zamarzniętej szybie, który po chwili zniknie, to dla poety pozostanie świadectwem jego „tu i teraz”. I kto wie, może tyle wystarczy w naszych zabieganych, zdominowanych przez nowe technologie czasach, gdy siedząc „w piżamie przed kompem o trzeciej w nocy zamieniamy na czacie parę zdań z kimkolwiek patrząc, jak rozbłyska słoneczko gg” (por. „przed kompem. głęboka noc”).
(Topos, 3/2013)