ceha opinie - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

poezja


Piotr Bratkowski

- Jeżeli Boga nie ma, to co ze mnie za kapitan? - pytał retorycznie bohater Dostojewskiego.

- Jeżeli upuszczona w kościele paczka prezerwatyw potrafi zdekonstruować obcowanie z Bogiem, to co z niego za Bóg? - zdaje się pytać bohater wierszy z nowego tomu Bogdana Prejsa.

Rano spoglądamy na nasze dzieci dziwiąc się, że nagle stały się dorosłe; wieczorem siadamy przed ekranem komputera, by upewnić się, że świat nadal istnieje. Istnieje, ale jest tak ulotny i pozbawiony znaczenia, że przechodzimy przez życie prawie tego nie zauważając.

W świecie tych wierszy odnalazłem się natychmiast. Bo jest to po prostu mój świat.
I nie tylko mój: nas wszystkich, zaplątanych gdzieś między zdawkowością codziennego życia, a tęsknotą za nadającą mu sens metafizyką.
I gdzieś pomiędzy młodością, która choć powinna się wreszcie skończyć, to jakoś zupełnie nie chce; i starością, która nieuchronnie nadchodzi, ale nie potrafimy odnaleźć się w jej kształcie.

(wstęp do tomiku ce ha)



Grzegorz Hajkowski

Dwudziesty szósty

emilka składa swe pierwsze słowa

zapełnia kartkę koślawymi literkami:
EMI MAMA TATA SRCE

- co napisałaś córuniu?
- że was kocham


Utwór Bogdana Prejsa odnaleziony w wydanym staraniem Instytutu Mikołowskiego tomie pt.: „Ce ha” (2012) zatrzymuje w pamięci obrazek ważny, serdeczny, ulotny; stanowi podsłuchaną rekapitulację epizodu z życia rodzinnego. Prywatność, rodzinność, osobność nie zjawia się u tego twórcy na prawach wyjątku. Wręcz przeciwnie. Bohaterami tej liryki są literackie przetworzenia najbliższych poecie osób. Ten wybór domaga się uzasadnienia. Właśnie, warto zapytać nie tyle w czyim imieniu, co w imię czego tak się dzieje? Czy nie warto by podpowiedzieć poecie, ze znalazł się na tropie mieszającym ryzykowną iluzoryczność z przenicowaną konwencjonalnością. Tymczasem daremny skutek z naszych serdecznych podpowiedzi; wszak iluzoryczność podjętego tematu wkrótce obezwładni zawieszone, czyhające między wierszami pragnienie potwierdzenia odsłanianej ze słowa na słowo powagi. Bohater liryczny ograniczeniu się tu do roli świadka bezprecedensowego zdarzenia. Poetycka nośność i dosadność, a także naturalna wielkość tego zapisu polega na tym, że również my: czytelnicy, przystajemy z nadzieją, zatrzymujemy się z podziwem.

Historycznoliterackie szkiełko zalecałoby spojrzeć na omawiany tu fenomen jak na kolejny punkt ciągu, którego centralnym motywem stało się doświadczenie zawstydzenia. Zawstydzenia - dodajmy - bezpiecznego; wynikającego z intensywnej, nasyconej lekcji moralnej lub procesu wychowania ożywiającego radość z istnienia nadrzędnego ładu. Dziecko wie lepiej i więcej niż rodzic, a nawet dorosły patrzący z troską na tych dwoje. Jeśli nie będziecie jako te dziatki… - poprzedza poważny wykład Pan Jezus - nie poznacie tej, która was wyzwoli. Jak rozumieć te słowa?, czy wyłącznie metaforycznie? A może jest to opis sytuacji bezpiecznej, wystarczająco umownej, naznaczonej obecnością zrywających z powagą konwencji? Przypuszczam, że od przyjęcia właściwej możliwości zależeć będzie skuteczność tego tekstu jako „kompetentnej” wypowiedzi poetyckiej. Tak, tylko cóż może znaczyć owa kompetencja?, jak szerokim zarządza terytorium? i czy po przekroczeniu granicy znajdziemy się od razu w strefie z innymi przeciw niej sprzymierzonej? A może jednak istnieje w szerokim pasie przygranicznym umielibyśmy określić dominium bezpiecznej pośredniości, wyniosły pasaż przebiegający pomiędzy poetyckim: widzę i daję wyraz temu, na co patrzę a zgoła niepoetyckim: posłuchaj/posłuchajcie, co wczoraj, przed tygodniem lub kiedyś tam padło z ust mojego dziecka. Ktoś być może stwierdzi, że widzieć i dawać wyraz stokroć łatwiej, niż przedzierać się przez ten świat w roli mniej lub bardziej eleganckiego chwalipięty. Czyżby? Ta druga sytuacja wymaga wszak czujności ustawionego głosu, którym można by rozsadzić niepokój dygoczącej na falach zmęczonego powietrza giełdy pagonów i baretek albo ponurej spacji wiszącej nad czołami uczestników rozmowy. Dzieckiem, a ściślej tym, co powiedziało lub mogłoby powiedzieć, manipulował już pierwszy udokumentowany prześwit literatury. Tradycja proponuje dziecięce hasła otaczać cudzysłowem, przydawać im rangę rzekomego sądu, autonomicznej, wyizolowanej śmieszności. Przez chwilę i w tym wierszu, w tekście wchodzącym w dialog z powstałym przed ponad półwiekiem utworem Tadeusza Różewicza pt.: „Udało się”, w sukurs przyjść zechciało „liturgiczne” potwierdzenie zwyczaju bezkarnego nabijania się z młodszych. Zanosiło się na to, lecz się nie zaniosło. U Różewicza roczny Janek, który chodząc od jakiegoś czasu na czworakach (jeśli dorosły znajdzie się na czworakach znaczyć to będzie, że upadł), nagle podnosi głowę i staje o własnych siłach. Fakt ten nie bez satysfakcji notuje ojciec zajęty zapewne czym innym. Oto stara ludzkość w osobie rocznego Janka podjęła kolejny raz udaną próbę. Wiersz Prejsa potwierdza siłę obecnego u Różewicza aktu założycielskiego. Potwierdza rezolutną odpowiedzią Emilki, dla której uczucie równające się życiu, toczy się poza normą; jakąkolwiek normą, na przykład ortograficzną.
A co na owym potknięciu Emilki zyskać może ojciec - poeta? Jaką korzyść mieć będą ojcowie - czytelnicy? Mieć będziemy - zapewniam - same korzyści i zyski. Gdy z sylaby powstanie zestrój spółgłosek, gdy zamiast: „serca” otrzymamy: SRCE znaczyć to będzie, że wybiła właściwa godzina, godzina powrotu do tego, co ważne, do czego nieuchronnie prowadzi uczucie: pierwotne i czyste.

wiersztygodnia.blog.onet.pl



Łukasz Grzesiczak
Wojaczek na fejsie. Nowy tom poezji Bogdana Prejsa

Prawdopodobnie Frank O'Hara żyje i mieszka w Mikołowie. Jako Bogdan Prejs opublikował nowy tomik wierszy. Śląski klimat sprawił, że popularny poeta już nie coca-colę umieszcza w centrum zainteresowań swoich wierszy, a piwo Harnaś.

Bogdan Prejs długo kazał czekać na swoje nowe wiersze. Co prawda w 2009 roku ukazał się jego tomik „sms do ludożerców”, ale był jedynie wyborem z jego wcześniejszej twórczości, swoistym the best of. Tym razem, nakładem Instytutu Mikołowskiego, mamy okazję obcować z najnowszym tomem poety, który kryje się pod enigmatycznym tytułem „ce ha”.

Banalny żart z początku tekstu ma swoje uzasadnienie.
Mieszkający w Mikołowie poeta zdaje się być najwierniejszym i jednym z najciekawszych polskich przedstawicieli o'haryzmu. Jego wierszami rządzi konkret, codzienność zakrapiana ironią i olbrzymim dystansem do siebie oraz do świata. W „ce ha” Prejs wydaje się jeszcze bardziej, niż we wcześniejszych tomikach, ironiczny, czasem żartobliwie wręcz nieludzki. Jak choćby w wierszu „ofiarowanie”, w którym swojej bohaterce każe upuścić w kościele podczas nabożeństwa paczkę prezerwatyw. Zresztą wątek religijny pojawia się przez cały ten tom - przyjmując postać krytyki kościoła instytucjonalnego.

Poza religią, dwa wielkie tematy zdają się zajmować poetę: relacje męsko-damskie oraz internet z telewizją. O ile pisząc o związkach Prejs zdaje się - jak w wierszu „ślubna fotografia”, w którym podmiot liryczny na podstawie obserwacji zachowania zakochanej pary wieści szybki koniec ich namiętności i wzajemne znudzenie - odwoływać do bogatego życiowego doświadczenie swojego pokolenia, o tyle pisząc o internecie nie jest przekonywający.

Panie Bogdanie, Rafał Wojaczek siedzi dziś na fejsie, a nie naszej-klasie (jakby co to na nk.pl), a program Tomasza Lisa nie jest emitowany w niedzielę. Myślę, że jednak Bogdan Prejs zdaje sobie z tego sprawę, jesteśmy przecież znajomymi na facebooku.

cjg.gazeta.pl/CJG_Katowice/55,104382,11375889,,,,11375886.htm


Jolanta Pierończyk
Kolejny rozdział tej samej historii


Pojawił się kolejny tomik pańskich wierszy. Pod tytułem „Ce Ha”. Czy są w nich jakieś nowe tony?
Jest to raczej kolejny rozdział tej samej historii. Tej samej opowieści o życiu. O tym, co się w nim dzieje. Swoje wiersze nazwałbym publicystycznymi. Są komentarzami do rzeczywistości. I tak od lat.
Łatwiej czy trudniej jest dziś panu pisać?
Zawsze tak samo. Zawsze jest trudno. Doświadczenie w pisaniu nie na wiele się zdaje.
Andrzej Stasiuk przyznał się, że z biegiem lat jest mu coraz trudniej. Że pierwsze książki po prostu się „napisały”, a teraz to już jest prawdziwa praca…

Prawdą jest, że młodość jest bezkompromisowa i bardzo wierzy w swoje umiejętności. I wtedy rzeczywiście jest łatwiej. Z biegiem lat coraz bardziej czuje się ciężar odpowiedzialności za słowo i wtedy jest trudniej. Ale ja nie do końca podpisałbym się pod tym, co mówił Stasiuk.

A cel, dla którego pan pisze? Czy on się jakoś zmieniał przez te wszystkie lata pracy twórczej?
W mojej twórczości zawsze chodziło mi o wyrażenie emocji. Więc cel pozostał ten sam. Zmieniają się jedynie przyczyny takich, czy innych emocji.

(Dziennik Zachodni – Mikołów, 11/2012)



Edyta Antoniak - Kiedos

Poezja w anegdocie –anegdota w poezji

Pisałam już na łamach „Nowego Zagłębia” (2010, nr 6) o twórczości Bogdana Prejsa, który w 2009 roku w postaci Smsa do ludożerców wysłał czytelnikom swe wiersze, wybrane z całego dotychczasowego dorobku. Od tamtej pory powstało ponad trzydzieści nowych utworów, które poeta zamieścił w tomiku pt. Ce ha. Tytuł zaskakująco krótki w porównaniu do wcześniejszych publikacji, takich jak: Jak gdyby nic się nie stało (1986), Nie patrz nikomu zbyt głęboko w oczy (1987), Tylko wybrańcy rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą (1990), Czasami wydaje mi się, że jeszcze żyję (1994) albo error: życie zacina się po czterdziestce (2003).

Ce ha to fonetyczna realizacja litery „ch", ale też wyraźne nawiązanie do wiersza wszyscy jesteśmy chrystusami, gdzie puenta utworu to parafraza ostawionego fragmentu Spieszmy się ks. Jana Twardowskiego. Prejs po wieczorze autorskim mikołowskiego poety Marcina Biesa radzi - „spieszmy się kochać artystów/ tak szybko schodzą”. Owo zejście artysty rodzi pytanie, czy sława i wielkość pośmiertna rośnie wprost proporcjonalnie do wypitego za życia alkoholu? O jedno piwo za dużo, a filozofia czy teologia nie robią przecież ,,większego wrażenia”.
Najnowsza książka Bogdana Prejsa to zbiór tekstów na pozór żartobliwych, czasem kpiarskich, czasem ironicznych, ale wywołujących żywą reakcję odbiorców, czego mogłam doświadczyć podczas jednego ze spotkań poetyckich. Opatrzony mottem z Marka Hłaski tom jest wciągającą opowieścią, w której nie sposób oddzielić życiopisania od celowej kreacji. Słowa, które wypowiedział jeden z bohaterów Opowiem wam o Esther są bowiem sugestią, że jeśli życie jest szare, to choć w swych opowieściach trzeba przywdziewać pióra kolorowego ptaka. Ten ptak nigdy jednak nie jest beztroski, duszą go codzienne obowiązki, schemat ojca rodziny czy wiek. Bohater kolejnych wierszy Prejsa stara się przerywać szarość, gdy mowa o towarzyskich spotkaniach, gorących dyskusjach albo nawet o drobnych skojarzeniach. W Ce ha znajdziemy środowiskowe anegdoty, przeczytamy m.in. o lodówce Baczewskiego, w której cebula obok ryzy papieru zapewnia, że wiersze nie są „za wesołe”; albo o Genowefie (najpewniej Jakubowskiej-Fijałkowskiej), która dylemat zabić się czy zapić się rozwiązuje stwierdzeniem - lepiej się zabij / (...) / - to mniej boli. W zwykłym życiu nie potrzeba jednak nawet alkoholu, by obserwować, jak bardzo żywimy się pozorami, gdy z ulgą po „odbębnionej” kolędzie można włączyć telewizor, albo gdy w czasie mszy wypada z torebki - zabroniona przez kościół - prezerwatywa.
Bogdan Prejs tropi absurdy Polski unijnej (martwe dusze (eurowybory 2009)), Polski-katolickiej (ofiarowanie), Polski uwikłanej w historię czy raczej owładniętej histerią (najnowsza histeria polski). Media tworzą płytką rzeczywistość, która wyjaławia emocje, redukuje potrzeby duchowe i profanuje świętości. Trzeba powiedzieć temu „nie” choćby na murach. Poeta układa ze swych obserwacji oraz przeżyć anegdoty czy może raczej fraszki współczesne i „sobie pisze/ a murom”, by tym razem sparafrazować utwór „Muza” Jana Kochanowskiego. Ojciec poezji polskiej wyrażał we wspomnianym tekście przekonanie, że pisze dla siebie, ale kiedyś dostąpi wiecznej sławy. Prejs pyta przekornie w tytule cytowanego wiersza dlaczego nigdy nie zostanę wielkim poetą? (rozterki grafficiarza) i sam wymienia, jak wiele kwestii się na to składa. Tyle tylko, że żadna z nich nie brzmi wiarygodnie, bo przecież jeszcze nie padło ostatnie słowo. Autoironia Prejsa czasem zbyt mocno przygniata liryzm, który chciałby wreszcie odkryć własne karty. Dopóki „swoje życie zapisujesz/ ołówkiem”, dopóty „czas posuwa nas/ bez wzajemności" - chciałoby się odpowiedzieć, cytując wiersze z Ce ha. Więcej odwagi do pisania atramentem i mówienia własnym głosem.

(Nowe Zagłębie, 3/2012)



Jerzy Suchanek
Wszystko teraz, wszystko obok

Wydany w 2009 roku tom sms do ludożerców Bogdan Prejs potraktował jako swoiste podsumowanie, gdyż wybrał do niego wiersze z poprzednich arkuszy i tomików. Już wówczas dość mocno sygnalizował stapianie się w świecie przedstawionym podmiotu lirycznego realności z wirtualnością wszelkich elektronicznych sposobów komunikacji i istnienia. W najnowszej książce Prejsa, zatytułowanej ce ha, ten proces stapiania się jest już zakończony. Zdaje się, że zanikło rozróżnienie między blaskiem widoku z okna a poświatą elektronicznego ekranu. Jest w tej obserwacji pewna przesada, oczywiście, ale przecież podmiot liryczny jawi się jako zawieszony w nieustannym teraz. Przedtem i potem zostaje zredukowane do niezbędnego minimum między początkiem a końcem nierzadko krótkiego, kilkuwersowego wiersza. Przeszłość może istnieć tylko jako teraźniejszość, sarkastycznie:

na osobistym profilu w naszej-klasie

rafał wojaczek miał w rocznicę swych 63 urodzin
dokładnie 398 znajomych
[…]
ani słowa nie przysłał za to edward stachura
no tak
gdy się ma 1483 znajomych
trudno pamiętać o wszystkich
ale andrzejowi bursie (23 znajomych)
na profil się wpisał
[…]

(***„na osobistym profilu…”, s. 8)

Nieżyjący poeci potraktowani są przy tym jak żyjący obecnie, bo przecież mają swoje osobiste profile, można się z nimi choćby jednostronnie komunikować, polecić im swoje zdjęcia z wakacji, czy nawet zachęcić do zmiany trybu życia: „oj wojaczek / wojaczek dobrze się tam prowadźcie”, przy czym to „tam” jakoś mało się do zaświatów odnosi, raczej do owego profilu.
Natomiast przyszłości nie ma, bo nie ma ani wizji, ani choćby marzenia, jest co najwyżej jakiś zdeformowany klon owego teraz. Uciążliwości codziennego życia i niepowodzenia nie wywołują sprzeciwu i przeciwdziałania, tylko depresję i jej potwierdzenie:


- co u ciebie? - pyta na portalu

nasza-klasa jurek. nie widzieliśmy się ze sto lat.
- nic nowego - odpowiadam. - budzę się co rano.

wyję. jadę do pracy. wyję. później osiem godzin

wyję w środku. wracam do domu. wyję. wypijam
pięć piw. wieczorem wyję trochę ciszej
bo dzieci już śpią. a u ciebie?

- podobnie - mówi. - ja też nie żyję.

(nasza klasa, s. 18)

Ce ha to inicjał Chrystusa, Chrystusa pojmowanego przez poetę i jego podmiot liryczny popkulturowo. Prejs bezpośrednio nawiązuje do filmu Wszyscy jesteśmy Chrystusami (scenariusz i reżyseria Mariusz Koterski, 2006), pożyczając jego tytuł do wiersza. Filiacje tomiku z filmem są jednak niewielkie lub zatarte, poza motywem nadużywania alkoholu przez podmiot liryczny, który zachowuje jednak zdumiewającą trzeźwość umysłu i ciała, gdy wciela się w kochającego ojca. A relacje ojciec – dzieci to jedyne jasne frazy wśród tych wierszy, frazy, bo nawet w takich wierszach jak np.: drzewo, odwiedziny, ***„przekonany że nie wygląda na swoje lata…”, niepokorna, *** „emilka składa swe pierwsze słowa…”, smutek i poczucie utraty czegoś ważnego kładą się cieniem nie tylko między wersami. W tym aspekcie swoista rezygnacja z przeszłości, czy też: z rozpamiętywania lub zwykłego pamiętania przeszłości skutkuje wyzuciem z poczucia zakorzenienia w tradycji, a przecież jej istotnymi elementami są wiara w Boga, kult rodziny i patriotyzm. Z imponderabiliami tego ostatniego liryczne „ja” ma kłopot największy. W wierszu najnowsza histeria polski dołącza do stada prześmiewców i profanatorów. Czy jest to głęboka rana, którą po stanie wojennym „dzieci peerelu” zasklepiały błoną przekonania, że można ocalić jedynie własną odrębność, a wszelkie wspólnotowe emocje są fałszem? Być może. Tutaj bowiem na pewno nie wynika taka postawa z chęci przypodobania się defamatorom polskości i zasłużenia na łaskawe pogłaskanie przez jednego z nich w słowie wstępnym na skrzydełku tomiku. Choćby dlatego, że poeta poświęca pamflet martwe dusze (eurowybory 2009) eurobzikowi, który stał się dominującą ideologią.
Wykorzenienie wiąże poeta bezpośrednio z uwiądem rodziny, który bez jednolitej postawy wobec wiary, wobec religii ulega atomizacji i anschlusowi przez miazmaty popkultury:


[…]

- ono jest dowodem na poczucie humoru

pana boga - stwierdza ksiądz piekło odpowiadając

na pytanie czy jego nazwisko nie przeszkadza mu

w wypełnianiu duszpasterskiej posługi

otrzymany od niego święty obrazek
martyna zabiera do swego pokoju
karol odkłada na półkę
a emi wkleja swój do zeszytu

jola gasi świece
chowa krzyż do szafki
składa w kostkę biały obrus

- możecie już włączyć telewizor - mówi

(odwiedziny, s. 15)

Przy tym wszystkim - choć poeta nie wzdraga się przed dowcipami mającymi szokować katolików (jak w wierszu ofiarowanie) - ce ha wybrzmiewa mocnym protestem przeciwko relatywizmowi moralnemu. Czy to w dramatycznym wierszu ślubna fotografia o degrengoladzie miłości, czy obrazoburczym, kreującym obraz swoistego trójkąta małżeńskiego Matki Boskiej, Józefa-Cieśli i Archanioła Gabriela (symphaty for joseph). Ostatecznie też znękanemu przez nieustanną dolegliwość teraźniejszości lirycznemu ja ukojenie przynosi aura Świąt Bożego Narodzenia, bo poświęcony im wiersz zamyka tomik.

Wiersze Prejsa napisane jakby pomiędzy komunikatem innego poety, Marcina Biesa, „że pan jezus umarł”, lecz „na nikim nie zrobiło to/ większego wrażenia” (wszyscy jesteśmy chrystusami) a równie popkulturowym jak wszelakie emanacje antyklerykałów religijnym plakatem z napisem „Jezus żyje”, zawierają też migawki z życia mikołowskiej bohemy poetyckiej: autor smsa do ludożerców nie waha się cytować dosłownie autentycznych wypowiedzi i zdarzeń, nie ukrywa też imion swych kolegów po piórze. W ten sposób i także własnym nihilizmem izoluje swój ból istnienia od patosu, aby fałszywymi nutami nie zniekształcał tej rozpaczliwej próby ocalania wartości. Jednak lektura biograficzna, ciekawostkowa nie wyczerpuje do końca tej poezji; poeta pisze o sobie, jak każdy poeta. Pisze o nas, bo o kim do diaska miałby pisać? Gdy liryczne ja nie ma nic za sobą, ani nic przed sobą, tylko wszystko obok?

(Migotania. Gazeta literacka, 2/2012)



Biblioteka analiz


Który to już interesujący zbiór wierszy wydany przez Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka? Jak wiadomo, Instytut Mikołowski nie tylko krzewi wiedzę o życiu i twórczości Rafała Wojaczka, organizuje doroczny konkurs poetycki jego imienia, organizuje liczne spotkania literackie, ale także wydaje magazyn pod wielce oryginalnym tytułem „Arkadia. Pismo katastroficzne” oraz książki. Na liście autorów Instytutu Mikołowskiego znajdują się poetki i poeci, tacy jak: Marzena Broda, Genowefa Jakubowska-Fijałkowska, Samantha Kitsch, Roman Kaźmierski, Janusz Kotara, Krzysztof Lisowski, Jerzy Suchanek. A przecież nie sposób nie wspomnieć, że Instytut Mikołowski wydał również cykl tomów poetyckich Witolda Wirpszy (1918-1995).

Jedną z najnowszych książek tej oficyny jest tom wierszy „ce ha” Bogdana Prejsa. Autora znam z łamów różnych pism literackich od połowy lat osiemdziesiątych. Ma on na swoim koncie kilka ciekawych zbiorów wierszy, takich jak „Widok z mojego okna”, „Podręczny słownik wyrażeń nieparlamentarnych”, „Tylko wybrańcy rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą”, a także prozatorskich „Mały przechodnik po Górnym Śląsku” i „Dawno temu w Starych Tychach”, nie mówiąc już o leksykonie „Subkultury młodzieżowe. Bunt nie przemija”. Od lat pracuje Prejs w zawodzie dziennikarskim, ostatnio jako redaktor naczelny „Gazety Mikołowskiej”, ale jak się wiersze pisze, nie zapomniał. Polszczyzna jego wierszy to polszczyzna jak najbardziej współczesna, nowoczesna i ponowoczesna, polszczyzna naszych coraz częściej pospiesznych i coraz krótszych rozmów.
Językowy autentyzm, by nie powiedzieć, że językowy naturalizm, jest największą siłą poezji Bogdana Prejsa.

www.biblioteka-analiz.pl/recenzje/ce-ha_7011.html



Rafał Derda
Mój chroniczny katar, czyli na temat ce ha Bogdana Prejsa

Pierwszym określeniem, które przychodzi mi na myśl po lekturze tomiku Bogdana Prejsa, to: poezja dojrzała. Mieszkający w Mikołowie twórca nie bawi się w wysadzanie zastanych poetyckich idiomów, ani też nie opiera swojej liryki na eksponowaniu swojego ego, jak to często można zauważyć u poetów młodszego pokolenia. Używane przez niego frazowanie (w dwóch podstawowych formach: krótkich, białych wierszy, oraz dłuższych, o oddechu zbliżonym bardziej do prozy), może być uznane przez młodszych czytelników za nieco przestarzałe, jednak widać jednocześnie, że pochodzący z Mikołowa poeta opracował sobie już pewną poetycką ścieżkę. Opanował on pewien zakresu tematów i tonów, gdzie czuje się na tyle dobrze, że stać go na solidny, sprawny warsztatowo tomik. Wydane w tym roku ce ha potwierdza tą opinię.

Prejs często obraca się w kręgu jak najbardziej prozaicznej codzienności, wzorem innych poetów śląskich przekuwając bodźce dostarczane przez tzw. „zwykłe życie” w materię poetycką. Przyjęcie takiej właśnie, a nie innej strategii kryje za sobą wiele niebezpieczeństw. Najważniejszym z nich wydaje się być popadnięcie w dosyć wtórną publicystykę i niestety można zauważyć w tomiku utwory, które grzęzną w mieliźnie doraźności i jednoznacznego przesłania (np. wyżywający się na telewizji program na niedzielę, czy też nieco jednowymiarowe ofiarowanie). Z drugiej strony, znajdujemy na kartach ce ha utwory mocne, pozbawione wyżej wymienionych wad, trafne i zapadające w pamięć. Oto jeden z nich:


nasza-klasa


- co u ciebie? - pyta na portalu
nasza-klasa jurek. nie widzieliśmy się ze sto lat.
- nic nowego - odpowiadam. - budzę się co rano.
wyję. jadę do pracy. wyję. później osiem godzin

wyję w środku. wracam do domu. wyję. wypijam
pięć piw. wieczorem wyję trochę ciszej
bo dzieci już śpią. a u ciebie?

- podobnie - mówi. - ja też nie żyję.

(ce ha, str. 18)

Pomimo dosyć minorowego nastroju powyższego wiersza, podmiot liryczny utworów Prejsa z reguły podchodzi z pewnym dystansem i ironią do swego wieku. Główny bohater ce ha funkcjonuje w obecnym, postindustrialnym społeczeństwie, gdzie młodość staje się wartością nadrzędną, a posuwanie się w latach traktowane jest jako zło konieczne. Pisanie poezji przy takim obrocie spraw wydaje się być pewnego rodzaju strategią obronną. Prejs za pomocą ciepłego i jednocześnie ironicznego tonu pośrednio wydaje sąd nad współczesną cywilizacją. Przyjrzyjmy się fragmentowi jednego z jego utworów:

starsze kobiety mnie kochają

a młodsze ignorują


mój chroniczny katar
w starszych kobietach wzbudza współczucie
młodsze patrzą z niesmakiem gdy smarkam w chusteczkę
którą te starsze chętnie same by mi podsunęły (…)

(ce ha, str. 22)

Podmiot liryczny powyższego fragmentu, stawia w centrum swojego utworu zagadnienie atrakcyjności dla płci odmiennej. Jednocześnie porusza kwestię tak banalną, jak wydzieliny z nosa, co pozwala zachować odpowiedni, zdrowy dystans do całej sytuacji. Bycie osobą dojrzałą często wiąże się dla mężczyzny z pełnieniem roli ojca, nie dziwi więc, że w ce ha znajdujemy parę utworów poświęconych dzieciom. W wierszach tych Prejs zwyczajnie wzrusza czytelnika, co jest o tyle cenniejsze, że czyni to bez zbytniej nachalności i patosu. Jako dowód warto przytoczyć jeden z takich tekstów:

***

emilka składa swe pierwsze słowa

zapełnia kartkę koślawymi literkami

: EMI MAMA TATA SRCE

- co tu napisałaś córuniu?
- że was kocham


(ce ha, str. 34)

Kolejną, dosyć charakterystyczną cechą książki autora jak gdyby nic się nie stało to zainteresowanie sposobem, w jaki forma słowa wpływa na jego przekaz, czyli, krótko mówiąc, lingwizmem. Co symptomatyczne, poszukiwania językowe Prejsa to nie chłodna, neolingwistyczna suma zbioru podobnych brzmień, ale subtelne działanie, mające na celu ożywienie danej przestrzeni poetyckiej.

trzy esesmany

- bocian leci

- ciekawe
kogo niesie

- pole
ciał…

(ce ha, str. 12)


Sielski obrazek za pomocą gry językowej zamienia się w jego przeciwieństwo. Utwór ten może być pewnym potwierdzeniem sprawności warsztatowej twórcy oraz świadectwem jego żywego zainteresowania się materią języka. Obszar eksploracji Prejsa wykracza jednak daleko poza błyskotliwe, lingwistyczne łamigłówki Przyjrzyjmy się innej odsłonie poezji mikołowskiego literata:


witajcie w piekle

- lepiej być gdziekolwiek

niż nie być w ogóle - mówi ewa


- niebyt to też forma istnienia

tylko vice versa - zauważam


w piekle już nas wypatrują.

napełniają wodą kotły.

rozpalają ogień.

(ce ha, str. 44)

W powyższym utworze można przyjrzeć się pewnemu zabiegowi stylistycznemu, przewijającemu się przez większość wierszy składających się na tomik. Chodzi o cytat. Prejs przytacza słowa swoje oraz cudze, nie interesuje go jednak w ce ha cytowanie innych dzieł literackich, jak to bywa u innych poetów. Dialog wydaje się być dla tego poety ważny. Rzadko zdarzają się w ce ha teksty, gdzie podmiot liryczny nie jest postawiony w sytuacji relacji z drugą osobą. Kryjąca się za tym anegdotyczność, a nawet pewna fabularność w sposób znaczący ubarwia teksty woluminu, sprawiając że lektura ich jest dosyć „niepoetycka”, tj. łatwa i przyjemna.

Światopogląd podmiotu lirycznego wierszy ce ha to najczęściej światopogląd doświadczonego, kilkudziesięcioletniego intelektualisty, osoby aktywnej w środowisku literackim. Wziąwszy powyższe pod uwagę, nie powinno dziwić, iż niektóre z utworów odnoszą się do innych współczesnych poetów. Czasami autor poświęca im cały wiersz (np. lodówka baczewskiego, anegdotyczna przypowiastka, korespondująca w tytule z tytułem debiutanckiego tomiku pochodzącego z Zawiercia twórcy). Czasem nawiązanie jest o wiele bardziej subtelne, przybiera ono formę aluzji, vide nawiązanie do tytułu tomiku Roberta Rybickiego w nieco hermetycznym strachy przy harnasiu (tylko my oboje wiemy o co chodzi, prawda?). To, co otrzymujemy na przestrzeni trzydziestu siedmiu tworów zawartych w tomiku to przekrój pewnej umysłowości, umysłowości celnie opisującej zastaną przed podmiot liryczny rzeczywistość. Jest to niewątpliwie światopogląd trzeźwy, świecki (kościołowi jako instytucji dostaje się na łamach ce ha nie raz) oraz świadomy istniejącej sytuacji egzystencjalnej i radzący sobie z nią właśnie za pomocą poezji.

Prejs sprawdza się równie dobrze w rozbudowanych, nieco narracyjnych formach, jak i w utworach krótkich, bazujących na błyskotliwości puenty. Jako przykład można podać jeden z nich:


oddechy do dechy

na zamarzniętej szybie napisałem

- jestem

chuchnąłem na nią kilka razy

i już mnie nie było

W powyższym, krótkim utworze, zauważalne są wszystkie, wspomniane wcześniej, cechy charakterystyczne poezji Prejsa. Pierwszą z nich jest już wspomniany lingwizm, który zauważalny jest w przykuwającym wzrok, przewrotnym tytule. Następnie, postawieni jesteśmy wobec sytuacji codziennej, reprezentowanej przez prozaiczną czynność pisania na zamarzniętej szybie. Sytuacja ta staje się bazą do rozwinięcia przestrzeni poetyckiej. Następnie poeta realizuje we wspomnianej przestrzeni odwieczną owidiuszowską maksymę o literaturze, która ma jednocześnie uczyć oraz bawić. Zdarzenie, które opisuje, jest niezaprzeczalnie zabawne, jednakże nie można nie zauważyć dosyć egzystencjalnego przesłania całego tekstu. Rolę osoby w dialogu, kwestii istotnej dla mikołowskiego literata, rozwiązana jest tutaj dwojako. Podmiot liryczny prowadzi rozmowę z całą otaczającą go rzeczywistością, reprezentowaną tutaj poprzez transparentną szybę. Jednocześnie mówi on do siebie, mówi w sposób najbardziej rudymentarny, przekonując siebie (jak się okazuje na końcu wiersza, dosyć przewrotnie) o ważności swojego istnienia, czy też raczej ważności istnienia w ogóle.
Podsumowując, ce ha nie jest tomikiem, który by przewartościował scenę poetycką w Polsce, jednakże nie jest on również tomikiem przeciętnym, takim, do którego nie chciałoby się wracać po jednorazowej lekturze. Prejs przekonuje do siebie inteligentnymi zakończeniami, wiarygodnym podmiotem lirycznym oraz ciekawą harmonią pomiędzy fabularyzacją tekstu a jego przestrzenią liryczną. Prejs wybrał sposób opisania rzeczywistości, który nie jest moim ulubionym, aczkolwiek należy przyznać, że wybraną przez siebie strategię poetycką realizuje nienagannie i warsztatowo sprawnie. Dla osób, które gustują w tego typu oglądzie rzeczywistości, tomik ten może być ciekawą literacką przygodą i właśnie to grono osób zachęcam do lektury ce ha.

http://szafa.kwartalnik.eu/45/htm/krytyka/derda.html



Jakub Sajkowski
Rozterki grafficiarza

Bogdan Prejs w swojej książce ce ha tworzy coś, co w wielu momentach przypomina zbiór anegdotek poetyckich. Albo niepoetyckich. Niepoetyckich o tyle, że mam wątpliwości, na ile każda z nich z osobna może być traktowana jako pełnoprawny „wiersz” – do odkrywania, wgłębiania się, a nie tylko do opowiadania znajomym na imprezie. Poetyckich o tyle, że w całości tworzą książkę poetycką, i to całkiem niezłą. Książka poetycka która niekoniecznie składa się z wierszy? Też tak może być.

Weźmy na przykład tekst otwierający - w którym Genowefa uspokaja peela, narzekającego na ziąb i rachunek z gazowni, że ma być cieplej/ ale to przejebane dla niedźwiedzi polarnych. Przemyślenie cokolwiek trafne, ale – jak mi się zdawało – potrzeba nazbyt dużo dobrej woli, by traktować ten tekst jako coś więcej niż sympatyczną i zabawną ciekawostkę. Może zresztą niesłusznie, bo temat jest poważny, jedynie opowiedziany w knajpiano-anegdotycznym stylu. Może też o to właśnie chodzi - o relatywizm, który w jednym momencie każe traktować śmierć poważnie, a w drugim jako żart. Jak w tekście zaczynającym się od słów:


nie płakałem po papieżu - mówi waldek
- poryczałem się ze śmiechu dopiero wtedy

gdy kibole wisły i cracovii potłukli się pałami


Trzeba też przyznać, że są to z reguły żarty bardzo inteligentne. Np.

odnalazłem klasę całą
(jacek kaczmarski, 1092 znajomych)

Tutaj jeszcze jednak zastanawiałem się „zgrabne, tylko po co?”. Później wątpliwości zaczęły stopniowo znikać - dostrzega się spójność pomysłu, czyli tego, że świat wszystko bierze w nawias. Spójrzmy: peel umiera codziennie i codziennie zmartwychwstaje (żartobliwie bądź nie); kolejny dzień wita nocą, przed komputerem, kiedy rozbłyska słoneczko gg; politycy reklamują się na tablicach z nekrologami, co radykalnie zmienia sens wyrażenia urna wyborcza; niedziela jest dniem, w którym ważniejszym rytuałem niż religijne jest rytuał ślęczenia przed ekranem TV (więc Jezus występuje w Szansie na sukces). Im dalej więc w las tym bardziej złośliwie, inteligentnie, poważnie i wyraziście, nawet mimo tego, że nie zawsze odkrywczo.

To, czy ce ha jest bardziej zbiorem wierszy, anegdotek czy rozterek grafficiarza (swoją drogą, wiersz o tym tytule jest świetny), jest być może kwestią drugorzędną. Być może momentami Prejs - bądź redaktor - pozwolił sobie na nieco za dużo (o ile - mimo tego co powiedziałem wyżej - rozumiem zasadność większości tekstów, to chyba można było sobie darować takie „bp” /mogę się zabić; wolę się zapić//- lepiej się zabij - radzi genowefa - to mniej boli). Z drugiej strony, nie ma konieczności by - nawet w kontekście literatury - żart musiał być czymś więcej niż żartem. Brak zadęcia zdecydowanie jest zaletą pisania Bogdana Prejsa. Poza tym, jak już mówiłem, całość tworzy niezłą książkę, z paroma naprawdę mocnymi punktami („rozterki grafficiarza”, „przed kompem głęboka noc”, „program na niedzielę”, „martwe dusze”). Ostatecznie więc całkiem sporo przyjemności czytania.

poecipogodzinach.blogspot.com/2012/11/rozterki-grafficiarza-bohdan-prejs-ce-ha.html



Piotr Bratkowski
Jubilaci w krótkich spodniach

(…) W tym samym czasie, gdy ma się ukazać jubileuszowa księga Sendeckiego, jego o cztery lata starszy kolega Marcin Baran udziela wywiadu, w którym wyznaje, że wciąż „czuje się niedojrzały”. Zaś rówieśnik Barana, Bogdan Prejs (akurat z „bruLionem” luźniej związany) publikuje tom „ce ha” - podmiot liryczny tych wierszy usiłuje intelektualnie przetrawić sytuację, w której - dobijając do pięćdziesiątki - czuje się rówieśnikiem swych dorosłych dzieci.

Czy nie jest tak, że poeci z pokolenia „bruLionu” mają kłopot ze swoją zaawansowaną dorosłością, bo debiutując, nie mieli jej w planach? (…)

(Newsweek, 45/2012)


Robert Rutkowski
10 zdań


Najnowszy zbiór wierszy Bogdana Prejsa (ur. 1963) czyta się trochę jak dziennik, w którym poeta odnotowuje ważne bądź ciekawe dla niego zdarzenia, a trochę jak zbiór literackich anegdot. Kilka z zawartych tu tekstów pozostaje niestety jedynie na poziomie anegdoty, pozbawione są drugiego, „poetyckiego” dna, które nadałoby im głębszy sens, jak chociażby otwierający tomik wiersz pt. „misie”, chociaż i tu, gdyby bardzo chcieć, można z tych pięciu wersów wyczytać więcej, niż prawdopodobnie się tam znajduje.
Jako całość ce ha czyta się dobrze. I szybko. To wiersze pozbawione poetyzmów, skupione na codzienności i skrupulatnie ją rejestrujące, ukazujące świat dokładnie takim, jakim jest - bez ubarwiania, zbędnej waty słownej czy wyrafinowanej dialektyki. Prejs pisze krótko i na temat.

Nadrzędną kategorią, w perspektywie której należałoby mówić o nowych wierszach autora smsa do ludożerców, jest - moim zdaniem - kategoria, nazwana na potrzeby tej noty kategorią „pomiędzy”. Utwory z ce ha szukają dla siebie miejsca pomiędzy wzniosłością a śmiesznością (por. „ofiarowanie”, „odwiedziny”, „najnowsza histeria polski”), wiekiem dojrzałym a młodością niemal niezauważalnie przechodzącymi w starość (por. ***, przekonany że nie wygląda na swoje lata…, „starsze kobiety mnie kochają a młodsze ignorują”, „american beauty…”), czy w końcu metafizyką a codziennością (por. wspomniane już „ofiarowanie” i „odwiedziny”, ale także *** - nie płakałem po papieżu - mówi waldek…, znakomite „oddechy do dechy” oraz *** rano znowu umarłem… ze znakomitą puentą: „to się staje nużące. powtarzalność śmierci. rutyna zmartwychwstania”).
Na kartach ce ha Prejs nie jest poetą sam dla siebie. Otacza się rodziną i przyjaciółmi (obecnymi w tych wierszach na równych prawach z autorem), którzy bywają przywoływani niekiedy po imieniu, a niekiedy po imieniu i nazwisku, co jeszcze bardziej te wiersze uwiarygodnia i usprawiedliwia ich mocno eksploatowaną dialogowość. Można miejscami odnieść wrażenie, że tomik ten jest swego rodzaju „darem przyjaźni”, z którego czytelnik nie uczestniczący w życiu mikołowskiego środowiska literackiego nie wyczyta wielu ukrytych w nim treści (por. „strachy przy harnasiu” z podtytułem „tylko my oboje wiemy o co chodzi. prawda?”).
Jednym z najlepszych dla mnie utworów tomiku, jednocześnie oddającym w dużej mierze poetykę Prejsa, pozostaje wspominany wyżej wiersz pt. „oddechy do dechy”: „na zamarzniętej szybie napisałem/ - jestem// chuchnąłem na nią kilka razy// i już mnie nie było”.
Po ce ha z całą pewnością warto sięgnąć choćby dlatego, że są to wiersze dobrze napisane, miejscami zabawne, podszyte jednak wszechobecną gorzką ironią i mówiące o czymś konkretnym, co bywa ostatnio coraz rzadsze. Nawet jeśli książka Prejsa okaże się jedynie napisem na zamarzniętej szybie, który po chwili zniknie, to dla poety pozostanie świadectwem jego „tu i teraz”. I kto wie, może tyle wystarczy w naszych zabieganych, zdominowanych przez nowe technologie czasach, gdy siedząc „w piżamie przed kompem o trzeciej w nocy zamieniamy na czacie parę zdań z kimkolwiek patrząc, jak rozbłyska słoneczko gg” (por. „przed kompem. głęboka noc”).

(Topos, 3/2013)


 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego